MANIPULATED
********************
Obudziłem się w dość nietypowej dla siebie
sytuacji. Gdy tylko usłyszałem budzik, odruchowo wyciągnąłem jedną rękę aby go wyłączyć,
a drugą zacząłem szukać śpiącego obok Harry’ego. Dopiero po chwili
przypomniałem sobie, że przecież wczoraj poszedłem spać do innego pokoju.
Dziwne uczucie.
Ostatni raz – o ile dobrze pamiętałem –
taka sytuacja zdarzyła się pół roku temu, gdy Hazza wyjechał na weekend do
domu. Pomijając kilka pojedynczych dni, budziłem się obok niego regularnie już
od roku. Zrobiło mi się trochę przykro, bo chyba pierwszy raz spaliśmy osobno
przez konflikt, w dodatku taki w którym nie miałem pojęcia o co chodzi.
Przeciągnąłem się szybko i od razu postanowiłem
iść do naszej sypialni aby porozmawiać z Harry’m o wczorajszym wieczorze.
Miałem nadzieję, że dzisiaj będzie spokojniejszy i wytłumaczy mi, o co mu
chodzi. Że wczoraj był po prostu czymś rozdrażniony.
Naciągnąłem na siebie tylko jakąś bluzę i
spodenki i wręcz wybiegłem z pokoju. Ta rozłąka trwała już zdecydowanie za długo.
Stanąwszy przed drzwiami sypialni zapukałem
kilka razy. Nie uzyskałem jednak żadnej odpowiedzi. Niecierpliwie stuknąłem
palcem jeszcze raz. Ponownie cisza.
Nacisnąłem więc na klamkę. Ustąpiła bez
żadnego oporu. Chociaż tyle.
Jednak to, co ujrzałem w środku, nijak
miało się do tego, co ujrzeć chciałem. Zamiast śpiącego Loczka,
zastałem tylko pościelone łóżko.
Spojrzałem jeszcze raz na zegarek – była
dopiero dziewiąta. O tej godzinie Harreh zazwyczaj jeszcze spał. Musiało więc
zdarzyć się coś bardzo ważnego, że tak wcześnie wyszedł. Musiał być naprawdę
wkurzony, że zerwał się tak wcześnie z łóżka.
To na pewno nie były zakupy czy coś
podobnego.
Rozejrzałem się dokładnie, szukając
jakiejkolwiek informacji pozostawionej przez niego. Zajrzałem pod poduszkę,
obejrzałem wszystkie półki i szafki. Niestety, bez efektu.
Zawróciłem się do pokoju w którym spałem i z
nadzieją złapałem za telefon, spodziewając się jakiegoś smsa bądź nieodebranego
połączenia od niego. Kilka smsów i kilka nieodebranych połączeń ale żadne z
nich nie było od Hazzy. Zawiodłem się po raz drugi.
Opadłem bezsilnie na łóżko, nie mając
pojęcia co robić.
Postanowiłem spokojnie przeanalizować sobie
wczorajszy dzień. Chyba z dziesiąty raz, ale musiałem mieć pewność, że nic nie
ujdzie mojej uwadze.
Okej, na początku wyjście z Eleanor – Harry
był smutny, no ale rozmawialiśmy o tym, i wydawało mi się że wszystko wróciło
do normy. Później wywiad – według mnie również wszystko było dobrze. Na koniec już
tylko spotkanie z tą dziewczynką, na którym na pewno nie zrobiłem nic złego.
Nie zdarzyło się zatem, nic za co Harry
mógłby mieć jakiekolwiek pretensje! Byłem tego pewien w niemal stu procentach.
Bezradnie wzruszyłem ramionami i wziąłem na
kolana laptopa. W nadziei, że może znajdę coś w Internecie. Może ktoś napisał
jakąś głupotę czy coś, Hazza przeczytał no i przy jego zazdrosnym charakterze –
kłótnia gotowa.
Zresztą miałem przeczucie, że skoro ja nic
nie zrobiłem, to ktoś musiał to zrobić w moim imieniu. No bo co innego?
Na początku wszedłem więc na portal,
opisujący życie gwiazd. Przejrzałem wszystkie wczorajsze wiadomości, ale nie
znalazłem nic o mnie, nic o One Direction. Zły trop.
Następnie przejrzałem facebooka. Też nic,
zero niespodziewanych postów.
Dopiero na twitterze ujrzałem to o czym
myślałem. Mianowicie dostałem mnóstwo wiadomości i interakcji, głównie typu –
„dlaczego?” „nie musiałeś tego mówić!” itp. Wciąż jeszcze zdezorientowany, ale
już chociaż przekonany że jestem na dobrej drodze, spojrzałem do którego tweeta wiadomości te się odnosiły. No i proszę. Moim
oczom ukazało się to :
Okej, coś takiego mogło naprawdę mocno
zaboleć Harry’ego. Tym bardziej że był pewnie święcie przekonany, że napisałem
to ja – bez żadnego przymusu ze strony Richardsona. No i naprawdę mógł jeszcze
bardziej wkurzyć się na to, że nie wiedziałem o co chodzi. No bo jak można nie
wiedzieć o tym, co udostępnia się na twitterze?
W naszej rzeczywistości coraz więcej
nieprawdopodobnych zdarzeń stawało się jednak możliwe. Skoro udawana
dziewczyna, zakaz publicznego pokazywania się, to czemu nie twitter?
Zaczynałem się tego bać coraz bardziej.
W moje oczy rzucił się jeszcze tylko nieodebrany
sms od naszego menadżera :
„ Mógłbyś sobie ustawić jakieś trudniejsze
hasło na twitterze niż „Harreh”, laleczko”
Przekląłem głośno.
************************
Siedziałem na brzegu rzeki, wrzucając do
niej kamienie i delektując się powiewami delikatnego, chłodnego wiatru. Liście
drzew osłaniały mnie przed świecącym już niemal w pełni słońcem, pozwalając
spokojnie zebrać myśli w całość.
Wczorajszy post Louisa na twitterze
naprawdę mną wstrząsnął. A wiadomość – którą usłyszałem od chłopaków – o tym,
że w wakacje wyjeżdża on z Eleanor do Paryża, jeszcze bardziej mnie zabolała.
Jak zawsze, do głowy zaczęły przychodzić mi
różne myśli, ale była szczególnie jedna, która nie dawała mi spokoju.
A mianowicie co, jeśli Louis’owi jest
jednak wygodniej, gdy cały świat myśli że jest hetero? Co jeśli on po prostu
boi się reakcji ludzi i przez to będzie
cały czas nas ukrywał?
Bo nie miałem wątpliwości co do tego czy
mnie kocha. Ale że wygodniej jest mu być z jakąkolwiek dziewczyną niż ze mną…
Musiałem jednak przerwać moje rozmyślania,
bo nagle poczułem uścisk dłoni na swoim ramieniu.
- Harry przepraszam – usłyszałem delikatny,
doskonale znany głos za swoimi plecami. Wstałem szybko, zmuszając tym Louisa do
zabrania ze mnie swojej ręki.
- Dzisiaj już wiesz o co mi chodzi? –
prychnąłem, podnosząc z ziemi kolejny kamyczek i wrzucając go ze złością do
rzeki.
Czułem na sobie jego przeszywające
spojrzenie, gdy odpowiadał mi spokojnym tonem:
- Tak, ale przysięgam że wczoraj naprawdę
nie wiedziałem.
Zaśmiałem się lekceważąco mówiąc :
– Nie rób idioty z siebie i ze mnie.
- Harry, uwierz mi proszę i pozwól to
wytłumaczyć – odparł nie zniechęcony moimi słowami.
- No dawaj, jestem ciekawy twojej wyobraźni
– powiedziałem z lekceważącym uśmieszkiem, siadając przed nim po turecku,
niczym dziecko czekające na opowiadaną bajkę.
- Dzięki – odpowiedział ganiąc mnie
wzrokiem, nie przejmując się jednak zbytnio moją kąśliwą uwagą i zaczął słowami
:
- To nie ja opublikowałem ten post na
twitterze.
Zaśmiałem się pod nosem kręcąc z
niedowierzaniem głową.
- Kto to zrobił w takim razie? – zapytałem
szyderczo.
- Richardson bądź ktoś z jego ludzi –
odrzekł krzyżując ręce na piersi. Chciałem znowu go wyśmiać, ale … no to
mogłoby mieć sens.
- Ciekawe jak niby mogliby to zrobić –
powiedziałem jednak, uparcie trzymając na swoim.
- Włamali mi się na konto, po prostu –
odparł, podchodząc do mnie bliżej. Spojrzałem
na niego podejrzliwie. Byłem święcie przekonany że mówi prawdę, ale mimo
tego - chyba już wbrew sobie - zadałem
kolejne pytanie :
- A masz na to jakiś dowód?
Louis zacisnął powieki i wypuścił powoli
powietrze z ust.
- To moje zdanie już ci nie wystarcza? –
wydusił z siebie ze słyszalnym bólem w głosie, spuszczając głowę w dół.
Zacząłem klnąć na siebie w duszy, że to zadałem tamto pytanie i już chciałem się
odezwać, przeprosić, ale Louis był pierwszy. Wyciągnął z kieszeni telefon,
znalazł coś szybko i wyciągnął rękę mówiąc:
- To spójrz na to.
Nie musiałem na to patrzeć, ale byłem po
prostu ciekawy. Moje oczy same skierowały się na ekran jego Iphone’a i ujrzałem
to, co napisał ten cholerny dupek Richardson. Nie mogłem w to uwierzyć! Nawet
twitter?!
Wstałem szybko, złapałem Louisa za rękę i
natychmiastowo go przytuliłem. Obawiałem się tego jak zareaguje, bo na początku
jego ciało było dość spięte, jednak po chwili rozluźnił się i objął mnie swoimi
rekoma.
- Lou, przepraszam – wyszeptałem, składając
delikatny pocałunek na jego kasztanowych włosach. – Przepraszam że ci nie
wierzyłem i w ogóle za to że przyszło mi do głowy że mogłeś to napisać –
dodałem. Wtulił się we mnie mocniej.
- Rozumiem, że to mógł być dla ciebie szok…
- odparł pociągnąwszy lekko nosem. Poczułem wtedy mokrą plamkę na moim
t-shircie.
Czy ja zawsze musze doprowadzać ludzi do
płaczu?
- Ale mimo wszystko przepraszam – dodałem,
głaszcząc go po głowie.
- No w sumie to mogłeś mi od razu
powiedzieć o co chodzi, a nie od razu się obrażać – powiedział, ze sztucznym
wyrzutem w głosie. – Wtedy nie musiałbym spać sam – dodał.
Odchyliłem się tak, aby móc spojrzeć mu w
oczy.
- Tobie też było tak głupio, gdy obudziłeś
się sam w łóżku? – zapytałem.
- Mhmh – mruknął cicho kiwając twierdząco
głową. – Cholerny zazdrośniku, czy zawsze musisz odgrywać takie sceny? – spojrzał na mnie błagalnie. Uśmiechnąłem się
bezradnie wzruszając ramionami.
- Taki już jestem – powiedziałem cicho i
musnąłem jego usta.
- I takiego cię kocham, mimo wszystko – westchnął
i natychmiast odpowiedział na mój pocałunek.
Była jeszcze jedna niewyjaśniona sprawa –
ta z wakacjami – ale ułożyłem ją sobie w głowie sam. To pewnie znowu tamten
dupek coś wymyślił, żeby nas skłócić. A ja oczywiście musiałem dać się
zmanipulować.
- Idziemy na spacer? – zapytał po chwili
Lou, rozłączając nasze usta.
Skinąłem głową.
Złapaliśmy się za ręce i ruszyliśmy
brzegiem rzeki.
Wspólnie delektowaliśmy się świeżym
powietrzem. Obserwowaliśmy pływające kaczki, od czasu do czasu zerkając na
siebie i uśmiechając się od ucha do ucha. Czasem musnąłem ustami jego włosy,
czasem on delikatnie pocałował mój policzek.
Nareszcie było jak dawniej. Jak przed tym
gdy staliśmy się sławni, jak przed podpisaniem tego cholernego kontraktu.
- Harry, co sądzisz o tym? – zapytał mnie w
pewnej chwili Louis, wskazując ręką na biegnącą nieopodal dziewczynkę.
- O czym ? – spojrzałem na niego
zdezorientowany.
- No… chciałbyś mieć kiedyś dzieci? –
spojrzał na mnie, po czym zawstydzony odwrócił wzrok.
- Oczywiście, całą gromadkę –
odpowiedziałem z uśmiechem na ustach, przyciągając go do siebie i obejmując
ramieniem. – Wcale nie żartuję – dodałem widząc, że uśmiechnął się krzywo
myśląc że się z niego nabijam.
- Serio? – zapytał z niedowierzaniem, a
jego oczy zabłysnęły radośnie. Kiwnąłem tylko głową. Przytulił się do mnie mocniej
i stając na palcach pocałował mnie w policzek.
- To bardzo dobrze, bo ja uwielbiam dzieci
– powiedział zadowolony i ruszyliśmy dalej,
od tej chwili uśmiechając się do każdego
mijającego nas dziecka.
Rozmawialiśmy nieco o przyszłości, trochę o
przeszłości wspominając jakieś ważne lub śmieszne zdarzenia. Ale głównie
milczeliśmy. Po prostu szliśmy obok siebie, upajając się spokojem i wzajemną
obecnością.
I tak spędziliśmy przemiłe trzy godziny,
chyba najlepsze trzy godziny od kilku miesięcy.
I kto wie, ile czasu spędzilibyśmy jeszcze
idąc wzdłuż Tamizy, gdyby nie nasze brzuchy, które zaczęły domagać się czegoś
do zjedzenia. Z ciężkim sercem – ale zdecydowaliśmy się wrócić do domu.
Ten spacer był nam naprawdę potrzebny.
Czułem, że nasze uczucie dostało nowej energii, jakiegoś „kopa” żeby trwać mimo
tych wszystkich przeciwności. Już dawno nie mieliśmy tyle czasu, tak po prostu
dla siebie. Żeby się pośmiać, pogadać. Żeby się oderwać od całego Modest
Management i tej głupiej sytuacji. Poczuliśmy się wreszcie jak wolni, zakochani
w sobie ludzie.
I cały następny tydzień tak wyglądał.
Pomimo kilku koncertów, wywiadów i nawet dwóch wyjść Louisa z Eleanor, czuliśmy
się wspaniale. Godziny spędzane w domu wykorzystywaliśmy co do sekundy, nie
wspominając już o tym, co robiliśmy w nocy.
Ale Modest już o tym wiedzieli. Widzieli że
znowu, mimo tych wszystkich zabiegów mających na celu osłabienie naszych
stosunków, jesteśmy szczęśliwi. I już knuli coś, co miałoby nas znowu od siebie
oddalić.
No i wymyślili. Po sielankowym wręcz
tygodniu, znowu przyszły ciężkie dni.
**********************************************************************************************
Jest rozdział 4, wcześniej, tak jak obiecałam.
Ta część opowiadania różni się nieco od innych, mniej się dzieje, głownie jakieś przemyślenia itp. No i niestety jest krótszy, ale nie lubię robić tak, żeby zacząć np już kolejną sytuację tutaj. Jest najkrótszy, ale mam nadzieję że również będzie się podobał ;)
Następny rozdział pojawi się myśle że w weekend, bo teraz mam dużo wolnego czasu ;))
No i jeszcze wpadłam na pomysł, że pod każdym postem będę umieszczać jakiś filmik o Larry'm, tak dla spotęgowania uczuć ;)
Na początek - filmik który znalazłam dzisiaj i baardzo szybko skradł moje serce ;)
Komentujcie, piszcie na twitterze, chcę wiedzieć ilu mam czytelników :))
ENJOY !
@lifetastegreat - zawsze follow back :)
Zakochałam się dziewczyno! Kocham twój styl pisania ♥ Nie mogę doczekać się następnego rozdziału.
OdpowiedzUsuń____
To jest takie okropne,że Larry musi się ukrywać :( Strasznie im współczuje. + Jak się nazywasz na Twitterze?
Ajj.. ale ja głupia, dopiero teraz zauważyłam nazwe twojego tt na dole :P
Usuńheh, no to dawaj follow, będę Cię informować, tylko napisz że jesteś z opowiadania, czy coś takiego, żebym wiedziała :*
UsuńA więc.. Zacznę od tego że przepraszam że zapomniałam o rozdziale XD Mam taki mętlik w tych blogach że łatwo się pogubić.
OdpowiedzUsuńPrzechodząc do rozdziału, jak zwykle jest on zajebisty. Ale tym razem przy czytaniu tego wzięło mnie na wspomnienia. Pamiętam jak 16 września ukazał się ten tweet a ja zalałam się łzami, chociaż do teraz twierdzę że to nie on napisał ;)
Mam nadzieję że kiedyś, Lou i Hazz będą mogli w spokoju chodzić tak po plaży bez żadnych konsekwencji, i że nareszcie ujrzymy ich szczęśliwych :D ♥
Dzięki za wszystko @11Puchacz
KOCHAM TO ! ♥ Ta czesc jest taka romantyczma *.* Wszystko sobie wyobrazam , Larry`ego chodzacego po brzegu rzeki ♥ To jest takie piękne ;**** DZIĘKUJE CI ŻE JESTEŚ I PISZESZ . Bardzo się ciesze ,że natrafiłam na tego bloga . Obiecuję , że będę czytac go do konca , a potem jak zalozysz moze kiedys kolejnego , również będę czytac ♥
OdpowiedzUsuńDZIĘKUJĘ BARDZO !!!
I znów nie wiem jak skomentować, żeby się nie powtarzać. No ale jest to bardzo trudne przy takim talencie pisarskim. Rozdział tak jak wspomniałaś, różni się od innych, lecz nie zmienia to faktu, że jest równie cudowny. Jedyne dwa minusiki to to, że jest taki krótki, a drugi to, to jak mogłaś przerwać w takim momencie? Naprawdę chcesz żebym nie wytrzymała psychicznie? A na marginesie, nie wiem czy ci to kiedyś pisałam, ale jesteś cudowna, twój blog jest cudowny, i twoje opowiadanie uzależnia. Do następnego komentarza xx
OdpowiedzUsuńZnalazłam dopiero dzisiaj to opowiadanie, a już wiem, że będę czytać do samego końca <3
OdpowiedzUsuńRozdział genialny *.*
I juz nie mogę się doczekać co dalej będzie.
Informuj mnie o nowych rozdziałach @Little_Agnes1D
Zapraszam do mnie ; >
http://1doopowiadanie.blogspot.com/
http://fight-for-this-love1.blogspot.com/
To jest wspaniałe. Nie wiem jak to skomentować, bo nie jestem w stanie opisać tego słowami, po prostu cudowne!
OdpowiedzUsuńMi także bardzo się ten filmik spodobał *.*
Przeczytałam od razu wszystko - od prologu do końca ;D Dziękuję Ci bardzo za to, że piszesz tego bloga. Jest wspaniały! Od dziś jestem twoją fanką :D Kocham Cię po prostu! <3 Wspaniale opierasz większość na faktach, doskonale opisujesz uczucia, więc czego chcieć więcej? Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów! ♥
OdpowiedzUsuń+Co do filmiku - wybuchłam śmiechem, gdy Liam dziękował Modest! i było zbliżenie na zachowanie Lou! haha
// @ShipperMonte
Hmmm przeczytałam już całość i jestem
OdpowiedzUsuńpodekscytowana na przyszłość :)
opowiadanie bardzo fajne :)
Czekam na kolejne pozdziały
informuj mnie o nich na tt:
@AgnieszkaS1997
Pozdrawiam.
A.
no więc.... to jest zajebiste <3 przeczytałam teraz od prologu i momentami miałam łzy w oczach. serio. a ten tweet "Lou" mimo że to było taaak dawno temu dalej doprowadza mnie do łez. kocham cię normalnie <3 mogłabyś informować mnie na tt o nowych rozdziałach?
OdpowiedzUsuń@girl_lovesdraco
Super rozdział czekam na następny !!!
OdpowiedzUsuńNo przecież za długo było dobrze..
OdpowiedzUsuń